Ariana | Blogger | X X X X

piątek, 27 marca 2020

Żółte Ślepia - Marcin Mortka - Medvid strachliwy, wiedźma z wiecznym PMS-em i milczący Niemiec - czyli recenzja na wesoło.



Autor: Marcin Mortka
Tytuł: Żółte Ślepia
Rok Wydania: 2020
Wydawnictwo: Uroboros
Kategoria: fantastyka

Ilość stron: 416
Ocena: 6/10

Kiedy na pewnej stronie internetowej przeczytałam cudowne hasła, które rzekomo<!> opisują dzieło Marcina Mortki — powiem szczerze — byłam zadowolona. Czyżby następny autor, który bardzo ciekawie i dość oryginalnie, a zarazem klasycznie podchodzi do fantastyki polskiej? Połączenie starych wierzeń z potworami plus intrygująco bohaterowie. Kto by nie chciał przeczytać takiego dzieła? CO WIĘCEJ! Część recenzentów uznała książkę Pana Marcina Mortki za dzieło wręcz IDENTYCZNE do Wiedźmina. No ok, tutaj ludzie za bardzo się podniecili. Bez urazy wszelkich fanów, ale żeby dzieło było na poziomie Wiedźmina, naprawdę potrzeba lata praktyki. Wracając do fenomenalnych opisów książki. Kiedy Bukku odebrała paczkę i rzuciła się na książkę, niczym Reksio na szynkę, naprawdę od początku historia wciąga. Niestety zachwyt skończył się po 100 pierwszych stronach. Dlaczego? Powodów naprawdę jest wiele, NIESTETY wiele. Czy to oznacza, że dzieła nie warto czytać? No właśnie, NIE. Jednak, nim dojdę do podsumowania, warto się zastanowić, dlaczego moje zdanie jest tak ostre i szczere, a zarazem pełne nadziei.

W czasach, kiedy na ziemię Polskie zawitało Chrześcijaństwo a władcą był Bolesław Chrobry, Medvid — przyjaciel i doradca władcy, musi odnaleźć samego siebie, swoją drogę życia. A co się stanie, kiedy wszyscy znikną, a pozostanie sam doradca, dziwna czarownica i milczący Niemiec? Można by powiedzieć, że historia z pełną ilością przygód i ciekawymi bohaterami — ale czy tak naprawdę było?

Medvid to postać potężna wzrostem. Wygląda jak barczysty drwal. Jednak serce ma dziecka. To, co w nim mi się podoba, to miłość to wszelkiej natury — czy to do drzew, czy do zwierząt. Niestety, to osoba, która ma również więcej wad niż zalet. Mężczyzna dostaje w kość za każdym razem — nie ważne, czy przeciwnik to umięśniony mężczyzna, stworzony do zabijania, czy też chudzielec, który dawno jedzenie na widział. Co więcej, rozumiem, że każdy boi się czegoś innego. Nasz główny bohater boi się NAPRAWDĘ wielu rzeczy — od latania na miotle wiedźmy, po ogień i wodę. Przez całą książkę, obraz Medvida w mojej głowie zamieniał się powoli w Oakena — bohatera drugoplanowego z Krainy Lodu, który prowadził "Pod ciupagami. Dyskont Wielobranżowy i Sauna". Czytelnicy, którzy mają małe dzieci, zapewne nie raz widzieli tego wysokiego, napakowanego rudzielca, mieszkającego na całkowitym zad... tak, właśnie ON powoli przypomina mi naszego głównego bohatera. Autorowi raczej nie o to chodziło, czyż nie?

No dobra, razem z nim w podróż wyrusza wiedźma Gosława, która ma wiecznego PMS-a. To kobieta, która albo wiecznie krzyczy na głównego bohatera, albo gryzie, bije, obraża.. a w nocy, gdyby tylko mogła, skoczyłaby na biednego Medvida nago i kochałaby się z nim całą noc. No nie wiem, dla mnie kobieta ma zapewne jakieś problemy ze sobą albo samotność w dziczy jej po prostu nie służy. Tak czy siak, to kobieta mądra, chociaż charakterem ona nie grzeszy. Jest potężną wiedźmą z naprawdę wieloletnim doświadczeniem.

Dochodzimy do naszego milczącego Niemca, który jakiś tam charakter ma, coś sobą reprezentuje, jednak jak widzi gołą kobietę, jego twarz jest czerwona jak burak. Mężczyzna w celibacie! Taki okaz to tylko w książkach ;)



Prócz tych "głównych" postaci, autor obdarowuje nas innymi osobami — bardziej lub mniej znaczącymi. Jest kilka postaci magicznych, jednak jak dla mnie tego jest po prostu ZA MAŁO.

Jeżeli już poruszam temat fantastyki, w książce są postacie magiczne — jak utopce czy strzyga, ale ich jest po prostu za mało. Mam nadzieję, że to po prostu początek całej historii i magii będzie naprawdę o wiele więcej. Podoba mi się skrzat z charakterem — to postać zabawna, która jest moją ulubioną. Czarny humor i krótkie dialogi dodają powieści niesamowitej świeżości!

Akcja — jest i jej nie ma. Mam wrażenie, że to niepoważna podróż. W każdej wsi chcą ich zabić. Gdyby gościnność wyglądała tak, jak autor to przedstawia, Polan już dawno by nie było ;) Umówmy się, ta nienawiść w każdej osadzie, jest jak nienawiść do Warszawiaków przez inne regiony Polski. To widać, słychać i czuć. Na początku to było nawet interesujące, ale mijając już dwie osady i w każdej czuć śmierć to już nudne i oklepane. Może jednak ja oczekuję za dużo od takiej historii?

Bardzo podoba mi się zamysł autora, gdzie możemy poznać przeszłość i myśli głównego bohatera. To jak kochał pewną kobietę, co dla niej mógłby zrobić. Jednak częste powroty do uczuć zaczynają przytłaczać, przez co powieść historyczno-fantastyczna powoli zamienia się w melodramat a z mężnego bohatera — zrobić uczuciowego, wykastrowanego barda wcale nie jest dobrym pomysłem.

To, co bardzo mi się spodobało to humor. Jest go naprawdę mało, ale JEST! Najbardziej podobał mi się fragment walki Chrobrego ze strzygą — nie będę odkrywać wszystkich kart, ale ta scena była niesamowicie zabawna. Mam nadzieję, że właśnie o to chodziło autorowi.

Język Marcina Mortki jest dość specyficzny. Nie jest ani łatwy, ani ciężki. Trzeba w niego wejść - w język nie w autora! - wtedy historia naprawdę pędzi. Marcin Mortka używa starego nazewnictwa, przez co dodaje to pewnego kolorytu, barw i świeżości w dzisiejszej polskiej fantastyki.

Czy warto przeczytać "Żółte Ślepia"? Owszem, pomimo bardzo dużej ilości wad, książkę czyta się szybko. Nie jest to arcydzieło, ale dobry początek historii. Mam ogromną nadzieję, że następne tomy będą jeszcze lepsze. I owszem, przeczytam następny tom, by zobaczyć, czy autor uwolni swoją wyobraźnię i odwagę do powieści historyczno-fantasycznej.


8 komentarzy:

  1. Mi akurat ta niechęć wydawała się uzasadniona. W końcu dotyczyła wiedźmy i "sługusa" księcia. Mała ilość postaci magicznych też mi nie przeszkadzała. Wo nie zwróciłam na to uwagi, szczerze mówiąc. Charakter Gosławy natomiast bardzo mi się podobał, bo jej wybuchy według mnie dodawały humoru powieści.
    W "Żółtych ślepiach" jest kilka wad, na które zwróciłam uwagę, ale akurat nie są to te wymienione przez Ciebie.


    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety jej charakter był dla mnie irytujący zamiast zabawny ;) Ona była gorszą wersja Yennefer z "Wiedźmina". Były momenty, gdzie chętnie bym jej przywaliła by wreszcie zaczęła myśleć ;) mam nadzieję, że w II części będzie lepiej :D

      Usuń
  2. Ja fantastyki w ogóle nie czytam, bo jeszcze nie trafiłam na taką książkę typowo w gatunku, która by mi się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Robienie kopii zwykle nie wychodzi nikomu na dobre :) Nie przepadam za książkami, które są przyrównywane do innych (często pojawiają się hasła, że dana książka jest lepsza lub podobna do HP czy czegoś innego). Wolę autorów, którzy stawiają na coś nowego z pewnym połączeniem tego, co już znam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładnie piszesz, w łatwy sposób zachęcasz czytelnika, by sięgnąć po tą książkę. I, mimo że ja taką tematyką raczej się nie interesuję, to będę miała na uwadze tę książkę, jak będę w księgarni, jak odwołają już tę kwarantanne. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie się książka nieco bardziej podobała, ale fakt, że Gosława potrafi zirytować. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O ile książka wizualnie bardzo mi się podoba, tak sama historia już mniej. Ostatnio chyba czytałam za dużo fantastyki i wolę książki bardziej rzeczywiste.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygląda na ciekawą książkę. Może w wolnej chwili sie za nią wezmę.

    OdpowiedzUsuń